Jakiś czas temu powstał taki pomysł, żeby utworzyć na stronie zakładkę „Firmy, które kochamy” i umieścić tam wszystkich partnerów, z którymi dobrze nam się współpracuje. Pomysł zaczerpnięty ze Stanów oczywiście.
Po miesiącu okazało się jednak, że jesteśmy „rdzennie” Polską (celowo z wielkiej litery, żeby podkreślić, jak dumni z tego faktu jesteśmy) firmą i ewidentnie działamy na rynku lokalnym i zamiast pisać o tym, jak wspaniale nam się układa współpraca z „tymi i owymi”, będziemy tylko marudzili:
- a to, że graficy przerzucają się z nami odwalonymi „na kolanie” byle jak projektami,
- a to że komunikacja z przedstawicielem jest zabawą w „głuchy telefon”, a wysłanie więcej niż jednego akapitu treści (maksymalnie jedno zdanie złożone) powoduje jej „bezstresowe” pominięcie;
- a to, że otrzymujemy nieoznaczone „próbki” z formularzem zamówienia, do którego nie ma jak się odnieść,
- a to, że w przypadku realizacji, z której nie jesteśmy zadowoleni usłyszymy tylko „Państwo przecież taki zaakceptowali”;
- a to, że czasem po prostu komunikacja się urywa…
I tak stoimy i czekamy na „głupie metki”. Trochę jesteśmy już zirytowani i zniecierpliwieni. Wygląda to tak, jakby wszyscy mieli pełne ręce roboty i nie mieli czasu się nad naszą firemką pochylić, żeby nawiązać współpracę na przyzwoitym średnio-pół-profesjonalnym poziomie. Tak, żeby się chciało wracać w ogóle i zostawiać tam swoje pieniądze.
Ale, żeby nie było tak całkiem beznadziejnie – w tej beczce dziegciu znajdzie się też łyżka miodu. Drukarnia Chroma jest pierwszą firmą, z którą absolutnie wzorowo układa nam się współpraca i możemy każdemu z czystym sumieniem ją polecić. I mocno wierzymy w to, że kiedyś dołączy do Chromy kolejna firma i będzie można pewnego pięknego dnia utworzyć tę zakładkę używając w nazwie liczby mnogiej, bo na razie na naszej liście jest tylko jedna firma, którą kochamy…